Art Club i takie tam

Ale ze mnie blogerka! Ostatni wpis we wrzesniu. Nie bede sie za ostro tlumaczyc. Powiem tylko, ze zadne eskapady sie nie wydarzyly od tamtej pory. No przynajmniej nie takie o ktorych warto pisac. Powod dosc prozaiczny. Praca i zajecia na basenie Zuzy sprawiaja, ze nie mamy ani jednego dnia w calosci wolnego. Zawsze jest jakas godzina, jakies miejsce do ktorego musimy zdarzyc. Czuje sie czasami jak droznik na stacji PKP i nawet chodze wszedzie z naszym rozkladem jazdy i prawie sie nie spozniam. Dlatego tez mam postanowienie na Nowy Rok 2014 (troche za wczesnie wiem) musze sprawic, zeby chociaz 2 dni w miesiacu byly cale wolne od pracy, basenow, urodzin, klubow i tak dalej...

***

A teraz to juz prawie Swieta Bozego Narodzenia. Boze, jak ten czas smiga! Rozpoznaje u siebie objawy Christmas Debilism... przyklad z przed 2 dni: okolo poludnia podjezdzam pod moj rodzimy supermarket, parkuje, lece na poczte, spokojnie czekam jako 38 klient (policzylam), robie szybkie zakupy, wracam do samochodu, szukam kluczyka, szukam kluczyka, szukam kluczyka........ nie znajduje kluczyka, wracam trasa poczta - sklep w poszukiwaniu kluczyka, robie z siebie wariata przy Customer Service na poczcie i w Sainsbury's,  nie znajduje kluczyka, z siatami wyruszam w pol godzinna droge piechota do domu, odbieram syna ze szkoly, serwuje obiad, ogarniam chate, maz podwozi mnie do pracy w powyzszym supermarkecie, pracuje, pracuje, pracuje.... okolo 21 koncze i dzierzac w dloni zapasowy klucz do auta dziarsko maszeruje w jego strone.... obserwuje iz 1.kluczyk siedzi w stacyjce, 2.radio gra, 3. swiatla pozycyjne wlaczone....z drzacym sercem wsiadam, wylaczam radio i swiatla, odpalam.... nic.... oczami wyobrazni widze cala procedure zwiazane z odpaleniem samochodu ktoremu padl akumulator....gadam do niego jak durna " odpal prosze, odpal prosze" jeszcze raz krece..... i odpala!!!!! Jade do domu, wale drina i ide spac.... masakra!!!!!

***

Zeby nie bylo, ze tak nic konstruktywnego nie robie, to powiem co robie. Sie zapisalam do Art Club w naszym osiedlowym Rosemount Community Centre. Myslalam, ze bede robic jakies rekodzielo artystyczne. Okazalo sie, ze oto dolaczam sie do preznej grupy 60-70 latkow artystow - malarzy- amatorow, ktorzy wlasnie zaczynaja dzialania z farbami olejnymi.

... i oto moje pierwsze dzielo... :) "Cebule" 7" x 7"


I takie cos... 16" x 50"



jest tez dzielo nr3 "Zupa cebulowa" 16" x 20"


Jak widac na zalaczonym obrazku (zdjecia cenkie, bo nocne i komorkowe), skupiamy sie na razie na warzywach. Byc moze dlatego, ze sie nie ruszaja. Nie wiem. Maluje co mi kaza. Efekt jest zadowalajacy jak na laika, tak mysle. Ale to nie istotne. Wazne jest, ze te babcie i dziadki (mamy dwoch) to najbardziej zabawna, inteligentna, sympatyczna i rozgadana aberdynska ekipa jaka spotkalam do tej pory. Malujemy w kazdy poniedzialek rano i z czystym sercem moge powiedziec, ze w niedziele juz sie nie moge doczekac. 
Wczoraj spedzilam z nimi pol dnia. Od 10 bylismy w Aberdeen Art Gallery. Kawa i wystawa. Potem kolo 13 przenieslismy sie do Paladino na luch i doslownie wyrwalam sie, z ciezkim sercem o 14:30, zeby odebrac Adama ze szkoly. Nie wiem o ktrorej oni skonczyli. 





Komentarze

Popularne posty