Wakacje 2014 - Paryz

Boze Narodzenie juz prawie za pasem, a ja wciaz o tych wakacjach. 
***
Dzis bedzie o tym co zobaczylismy w Paryzu. Nikogo, kto byl pewnie nie zaskocze, ale i nie taki jest moj cel. Chodzilo o to, zeby poczuc co to ta Francja jest i dlaczego niby ten Paryz taki ladny.

Z naszego kampingu podjechalismy do miasteczka Fosses, zostawilismy samochod na parkingu (bezplatny), zakupilismy bilety i wsiedlismy do metra, ktore to dowiozlo nas do przystanku Chatelet. Cala operacja zajela nam troche ponad godzine. 


Jestesmy w sercu Paryza. Przed nami Loara ze wszystkimi slynnymi mniej i bardziej mostami, po prawej Louvre, po lewej wyspa z Katedra Notre Dame. 


Paryzanie, aby umilic sobie sezon letni, instaluja wzdluz rzeki sztuczna plaze z plazowymi atrakcjami, typu lezaczki, zraszacze no i piasek oczywiscie. W tym miejscu syn moj byl sklonny juz zakonczyc wycieczke i zkotwiczyc na caly dzien. Jedynie perspektywa wdrapania sie na wieze Eifla sprawila, ze ruszyl dalej.



Louvre. No coz...dla mnie mialo to byc najwazniejsze miejsce. Okazalo sie ogromna porazka. Nie chodzi mi oczywiscie o kolekcje, czy sam budynek - to piekne, nawet cena biletow jak najbardziej pozytywnie zaskoczyla (12 Euro dorosli, dzieci za darmo). Rozczarowal mnie fakt, ze pol swiata mialo ten sam pomysl co ja i postanowili pojawic sie wszyscy akurat w tym muzeum, akurat w ten poniedzialek. Zaczelo sie od ogromnej kolejki po bilety. Musze przyznac, ze sprawnie ja rozladowywali i nie stalismy dlugo. No ale potem to juz masakra. I to nawet nie chodzi o to, ze przy Mona Lizie byly tlumy. Tlumy byly wszedzie!




Tak wiec powoli przesuwajac sie w tlumie, podziwialismy widoki. Nie dalo rady dlugo. 
Adam mial serdecznie dosc juz po godzinie zwlaszcza, ze z uwagi na swoj wzrost mial ograniczone pole widzenia



Dalismy spokoj. Moze innym razem. 
Na zewnatrz bylo upalnie


Mimo informacji "Stopy won od fontanny" nie dalo rady. Trzeba bylo zignorowac i udawac ze my nie tutejsi.


Plan mielismy, aby dojsc do Wiezy na piechote, Ogrody Tuileries, Pola Elizejskie, Luk Triumfalny no i jakos tam potem na skroty. No i tak zrobilismy.


Obowiazkowa wizyta w sklepie Disneya w ramach zakupu "pamiatek" z Paryza.


Jak mozna bylo sie spodziewac, Wieza Eifla byla oblegana tak samo siarczyscie jak inne paryskie atrakcje. Stanelismy potulnie w ogonku po bilety. Wybralismy opcje schodami na 2 pietro i winda na trzecie, z dwoch powodow: kolejka byla krotsza, bilety o polowe tansze (40 Euro). Po okolo 40 min cierpliwego oczekiwania, zewolono nam na wspinaczke. Nie tak zle z nasza kondycja chyba, bo wyprzedzilismy kilka osob po drodze. 

Tu sobie deptatam tupu-tupu po malych mroweczkach :) To chyba bylo drugie pietro.


A tu juz na szczycie...



Lizaki dopelnily szczescia.


Adama zaczela w pewnym momencie ogarniac juz glupawka ze zmeczenia, upalu i wrazen...ale byl dzielny



No i obiad we francuskiej restauracji tez byl...nie do konca francuski, ale wolelismy nie natknac sie na slimaka. Za to zupa cebulowa byla....pyyyycha!



Romantycznej czesci Paryza raczej nie odkrylismy, ale ta zabytkowo - turystyczna -poznawczo - rekreacyjna chyba tak. Zobaczylismy tylko maly fragment tego miasta, ale mimo upalu i tlumow ludzi warto bylo dokulac sie tu ze Szkocji.


Au revoir!





















Komentarze

Popularne posty