Crovie & Pennan

Nie moglismy sie zdecydowac gdzie pojechac, bo jedni chcieli nad morze, inni w gory, a jeszcze inni najlepiej nie ruszaliby sie z domu na krok. Czas mijal, slonce nie wiedzialo czy juz sobie pojsc, czy jeszcze zostac na troche... skonczylo sie wiec na wycieczce objazdowej.
Pojechalismy prawie dokladnie na polnoc, przez Mintlaw w strone New Pitsligo. Tam zjechalismy z glownej drogi i trzymalismy sie szczytu malej doliny wyrzezbionej przez lokalny potoczek. Chyba nazywa sie Tore.


No i tak polami, polami do przodu. Na szczycie wzniesienia spotkalismy krowy. Zatrzymalismy sie przy nich, bo dzieci XXI wieku nie wiedza co to krowa, wiec postanowilismy urzadzic mala lekcje biologii. Jak nas tylko zobaczyly, zaczely biec w nasza strone, jak stado psiakow. Ale maja pastwisko z widokiem!


Potem z gorki na pazurki. Nawet bardzo, bo znak drogowy mowil, ze nachylenie drogi wynosi 18%. 
Dotarlismy do Pennan. Nie moge sobie wyobrazic kto tu mieszka. W wiecznym cieniu klifu, przy drodze ktora czynna jest tylko w dobra pogode, na skraju morza... ale jest interesujaco i nawet maly hotel maja. Troche za wczesnie bylo na lunch.



Po krotkim spacerze jedziemy dalej wzdloz wybrzeza, na zachod, do kolejnej malowniczej osady nazywanej Crovie. Ostatni odcinek drogi znow tak samo stromy. Na szczescie ktos pomyslal o malym parkingu dla turystow. A widok z niego calkiem do ogladania.



Z parkingu wychodzimy i po prawej wylaniaja sie waskie schody - skrot prowadzacy w dol do osady. 
Prosto na maly strumyk i mostek. Dzieci zrobily sobie postoj.


... no i te male domeczki... ciekawe co robia podczas sztormu, bo sporo z nich wygladalo na zamieszkale. 


A to Gardenstown. Troche wieksza nadmorska osada, widziana z Crovie. Pojechalismy tam pozniej ale juz nie mialo tego uroku co dwa poprzednie przystanki. 

I tyle. Wrocilismy do Aberdeen i zaczelo padac.










Komentarze

Popularne posty