Niedzielne rozmyslania przy kawie

Nie powiem, zeby cos szczegolnie interesujacego mnie ostatnio spotkalo, no takiego , ze w sensie "A pochwale sie wszystkim i wszedzie"... zycie toczy sie utartym torem... czasami mysle, ze to dobrze, ale czasami chcialoby sie jakichs przygod...

***

Pogoda wreszcie troche uslonecznia sie  i bezdeszczuje, ale zimno wciaz. Dzis 8st. I przez chwile nawet padal snieg. Akurat przez ta chwile kiedy probowalismy zazywac niedzieli nad morzem...


Wialo jak diabli. Wynieslismy sie w doline do Seaton Park


Ale tez tylko na chwile. Masakra jak zimno...

W ogole plaza nadmorska stala sie naszym celem spacerowym numer jeden zwlaszcza, jezeli potencjalnie wolny dzien, jest wiecznie przerywany jakimis treningami, zawodami albo przedstawieniami Zuzy. Nawet nie chce mi sie myslec, na co bede miala czas, kiedy Adam zacznie uprawiac serio jakies sporty czy inne widzimisie...



 ***

Rozkrecam sie juz ostro w Rosemount Art Club :) w sensie, ze jak mazne pedzlem po plotnie to cos wychodzi. Nie nazwalabym tego jeszcze wielka sztuka, ale staram sie jak moge.

***
To taki tam Budda... nie moj wybor... nasza pani artystka - instruktorka jest chyba troche zaangazowana w medytacje i chciala nas moze natchnac. Nie wiem. Nikomu ten temat nie lezal. No i wyszlo co wyszlo.


Wole juz chyba malowac garnki, kubki i generalnie kuchenne klamoty :)

... o takie wlasnie... olejowe


... albo takie... akrylowe


... i takie....


W tym tempie ludzi zaczne malowac kolo 80-tki, dokladnie jak moje kolezanki z klubu :)









Komentarze

Popularne posty