Wakacje 2019 - Dundee V&A

"Gdzie by tu dzisiaj?" - pomyślałam. "Może czas wyjść z krzaków i zażyć cywilizacji...?" 

We wrześniu zeszłego roku, w Dundee otworzono muzeum wzornictwa szkockiego V&A. Jest to filia słynnego V&A (Victoria i Albert) z Londynu. Już od dawna chciałam je zobaczyć, bo otwarcie było huczne, kolejki się ustawiały i dużo było wokół tego zamieszania, ale moja rodzina na słowo MUZEUM dostaje wysypki, więc wizyta odsuwała się w czasie.
Aż do dziś. Warunki sprzyjające, bo tylko ja i Adam. Na pytanie "W góry czy do miasta?" pacjent odpowiada"Miasto." Zawsze to, jest większa szansa na nabycie czegoś drogą kupna, czyż nie?

No to jedziemy. W Dundee byłam dwa razy. Raz żeby zobaczyć Discovery (żaglowiec, który zawiózł Scotta i Shackeltona na Antarktydę) i to było nawet ciekawe, a drugi raz tak sobie, bez celu. Jest w tym mieście coś takiego, że nie chce się tam wracać. I ciężko powiedzieć co to. Chyba atmosfera. Tak jakby sami mieszkańcy nie lubili tam być. No nic. Do trzech razy sztuka, jak to starożytni mawiali.

Z Aberdeen jedziemy trochę ponad godzinę. Pierwsze wyzwanie to znaleźć parking. Jedziemy, jedziemy ...O! Jest jakiś za darmo. Wjeżdżam. Jeden porzucony samochód z powybijanymi szybami, za chwilę drugi z oberwanymi lusterkami... no, zapowiada się nieźle. Może jednak nie tu...

Padło na Bell Street Car Park. Google mówią, że do V&A niecałe 15 minut spacerkiem no i żadnych niewesołych samochodów w zasięgu wzroku. Może być.

Muzeum usadowiono nad brzegiem rzeki Tay, zaraz obok Centrum Discovery. Tam już byliśmy więc w lewo, prosto do sztuki.


Sam budynek budzi mieszane uczucia. Przypuszczam, że znawcy architektury mogą się zachwycać. Jak dla mnie trochę dużo betonu. Idziemy bliżej. 


Pomiędzy dwoma bryłami jest przejście na drugą stronę, nad rzekę.


I to jest naprawdę ładny widok.



Na tyle ładny, że postanowiliśmy się tu trochę pożywić.


Pojedli, popili czas na zwiedzanie. Wchodzimy.



Cały parter, ogromna przestrzeń, to kasa, sklep muzealny i kawiarnia, która jest chyba najdroższa w mieście.
Pierwsze wrażenie - wypasiony sklep z panelami podłogowymi. Serio. 


No nic, może to tylko pierwsze wrażenie. Idziemy obejrzeć główną ideę, dla której powstało to Centrum Wyprzedaży Paneli Podłogowych, czyli Galerię Wzornictwa Szkockiego. 

Jest trochę mebli, ubrań...


...plakat, komiks, architektura



... biżuteria i broń. Oficjalna wersja mówi, że to ponad 300 eksponatów. No może to i dużo i fajnie, ale jakoś nie zachwyca. 


Jest jeszcze płatna wystawa: Gry Video. £10 za dziecko, £12 za dorosłego. Jako, że mnie mało gry  pasjonują, chciałam wysłać swojego malutkiego (160cm wzrostu), prawie 11 letniego syna, samego. Pani zapytała o wiek. Rezolutnie odpowiedziałam prawdę. Niestety, dzieci do 12 lat muszą zwiedzać pod czujnym rodzicielskim okiem. Płacić £22 za obejrzenie starych gier video, zgromadzonych na przestrzeni wielkości mojego garażu... nie dziękuję.


No i tyle. Na przestrzeni pierwszego piętra, które i tak nie jest wielkie z uwagi na dziurę pośrodku, wsadzili jeszcze restaurację, ceny kosmiczne, jakości jedzenia nie testowałam.


Rozczarowana i zła na siebie, że dałam się nabrać na marketing kulturalny, ruszyłam w miasto. Dundee proszę zaskocz mnie. Daj się polubić.




Kiedy już traciłam nadzieję, całkiem niechcący wyszliśmy na ten budynek. Okazało się, że to Galeria i Muzeum McManus.


Wchodzimy! Budynek ma ponad 150 lat, pieczołowicie odrestaurowany i okazuje się, że pod swoim dachem kryje same wspaniałości bezpośrednio i pośrednio związane z Dundee i Szkocją.










Dwa piętra budynku wypełnione są po brzegi różnej natury skarbami. Spędziliśmy tam prawie 2 godziny. Jest oczywiście i kawiarnia i sklepik z pamiątkami, ale nie zajmują połowy obiektu (jak w V&A), a tylko niewielki jego fragment, z którego to z przyjemnością skorzystaliśmy.


No i tyle. Wycieczka okazała się nie być kompletną stratą czasu, ale V&A nie polecam jako celu podróży... Dundee zresztą też.



















Komentarze

Popularne posty