Broad Cairn - maj 2023

 

I nadeszła kolejna sobota, a nie to niedziela była. Poniedziałek wolny w związku z tym, że Karol oficjalnie rozpoczynał pierwszą pracę, więc trzeba by gdzieś ruszyć.
No, a gdzie lepiej jak nie w okolicach oficjalnej szkockiej posiadłości Jej Wysokości. 
Parkujemy nad Loch Muick (parking płatny za piątkę, jest parkomat na kartę, ten na ludzkie pieniądze nie działa). Miejsca sporo, bo dołożyli trochę przestrzeni na samochody, ale już tłoczno, mimo że przyjechaliśmy dość wcześnie. Była 10:00 jak zmieniałam buty.


Trasa początkowo biegnie po lewej stronie jeziora, stomym zboczem. Widoki byłyby piękne, gdyby nie chmury dosłownie dotykające naszych czapek. A naszych, bo tym razem zabrałam Pana Męża. Będzie dłużej, ale się uparł.


Element zwierzęcy w rozległej kałuży.



I tak sobie tupiemy. Jakieś 4km. Dochodzimy do mostku, wodospadu, a za nim rozstajne drogi. My na lewo i w górę. 


Bardzo szybko wchodzimy w chmury. To ostatni widok na ziemię. Dalej nie będzie lepiej. Komu już się nudzi, może dalej nie czytać. Widok się nie poprawi.



I jeszcze takie piękne było.


O skała. Przez pierwsze 40min dość stromo pod górę, ale droga prawie jak autostrada. Nawet w takim mleku nie da się zabłądzić.


Po....nie wiem1.5h dochodzimy do budki dla owieczek. 


Tu znowu zaczynamy się trochę wspinać, a chmury coraz bliżej. Osadzają się na skórze, włosach. Wszystko mokre. Wąsy mam się okazało.



A tu człowiek z mgieł.


Bliżej szczytu autostrada się urywa. Najpierw krótki odcinek przez płaskowyż, a później wielkie kamulce. Ścieżki brak, tudzież my nie mogliśmy jej znaleźć w tym mleku.



No w końcu. Jest. Czas na zasłużoną kawę.



Zakładam, że jest tu pięknie. Być może wrócę tu w innych okolicznościach przyrody. Kiedyś, jak szczytów mi zabraknie, albo jakieś goście przyjadą. Ale najgorsze było to, że zapomniałam swojej podróżniczej porcelanki do kawy, a kawa z termosowego kubka nie smakuje już tak samo...


W ramach rekompensaty miałam górską towarzyszkę. Całkiem odważna była ta mała mysza.


A chciałam jeszcze powiedzieć, że jak już gdzieś włażę, to mapę i kompas zawsze ze sobą mam. Mimo, że trasa prosta to nigdy nie wiadomo. A może się przyda.
No właśnie, w sumie nie powiedziałam gdzie jesteśmy. To Broad Cairn. Należy do grupy pięciu Munro otaczających Loch Muick. Lochnagar jest jednym z nich. Broad Cairn jest najbardziej wysunięty na południe. Ma 998m wysokości, a idąc z parkingu mamy do wspinaczki około 800m


I do domu wracamy. Znowu mijamy chatkę dla owieczek.


... i nie daleko za nią, przy małym bajorku ścieżka odbija w lewo. Tu idziemy. Chcemy zmienić trochę scenerię.


No to sobie zmieniliśmy. Wciąż chmury. Ścieżka wąziutka, a na lewo przepaść...chyba.



Kiedy wreszcie zeszliśmy o tyle nisko, że coś można było zobaczyć, odetchnęliśmy z ulgą. Nie to, że straszne to jakoś było, ale nie móc zobaczyć nic dalej niż parę metrów na dłuższą metę jest bardzo męczące psychicznie.


No i znowu lewy brzeg Loch Muick. Chmury trochę się podniosły i nawet słońce wyjrzało na zakończenie tej wycieczki.


I znów element animalny.




I już prawie przy parkingu i toaletach (co ważniejsze), bo lekko cisnęło. Prawie 18km, 5 godzin wędrówki. Czy warto było? Pewnie, że warto. Zawsze jest warto zobaczyć horyzont gdzieś indziej.



Dobranoc!












Komentarze

Popularne posty