Wakacje 2019 - Arthur's Seat

Żeby nie przynudzać zbyt długim wstępem powiem tylko tyle, że letnie wakacje 2019 spędzamy w Szkocji. Po raz pierwszy w naszej 14-letniej karierze emigrantów, okoliczności przyrody ułożyły się tak, że nie lecimy do Polski ( ani nigdzie indziej). Na początku trochę wściekałam się na to, ale teraz mi już przeszło. Jest jak jest i w każdej chwili może się zmienić...

To tak w kwestii wstępu. Prawdopodobnie należy się tu spodziewać więcej relacji deszczowych niż plażowych, ale cóż, czas i szkocka pogoda pokażą.

Edinburgh

Weekend przeznaczyłam na lekkie uporządkowanie życia, garażu i papierów firmowych mojego męża, żeby księgowa dobrze policzyła i żeby nam coś zostało. Zorganizowałam sobie też moją przestrzeń malarską, aby jak już to natchnienie, tudzież wena, spadnie na mnie jak grom z jasnego nieba i krzyknie "Idź maluj idiotko!"... to pójdę.


Znudziłam się tym sprzątaniem strasznie i szlak mnie trafiał, że tyle rzeczy poodkładałam na póżniej. Na szczęście w poniedziałek należało dziecko - Zuzę dostarczyć na obóz dla szkockich młodych śpiewaków (NYCOS) do Edynburga, więc pojechaliśmy. (Adam z nami).
Wyprawa taka to około 2,5 godzin w jedną stronę samochodem, nie zamierzałam tam jechać tylko w charakterze kierowcy taksówki. Oczywiście, że coś trzeba zobaczyć! Zdecydowałam ( po porzuceniu Zuzy), że wejdziemy sobie na Arthur's Seat, bo tam jeszcze nigdy nie dotarliśmy. Przy Holyrood House jest spory parking (płatny £1 za godzinę) i tam właśnie stanęliśmy. Ludzi już jak mrówków, bo i wakacje się zaczęły, i pogoda ładna, a że wejście na górę nie jest jakimś szczególnym wyzwaniem, no to lezą Grażyny i Janusze z siatkami z Asdy i w klapkach. Pewnie trochę kiepsko się tak idzie, bo w połowie zaczynają się kamienie, ale co tam... dadzą radę.


 Widok na miasto jest całkiem niezły. Warto było, ignorując narzekania 10-latka, wdrapać się na ten pagórek i kontemplując obłoczki spożyć zasłużony lunch.


Powiedziałam "pagórek"? Nie powinnam używać tak protekcyjnego tonu dla czegoś co ponad 300mln lat temu było wulkanem. To raj dla naukowców, którzy badając go odkryli wiele praw rządzących współczesną geologią


A tak wygląda z dołu. 


Już miałam dać sygnał do powrotu, gdy Adam wyraził ochotę na kawkę. Lekkim krokiem przemieszczliśmy się wzdłuż Canongate gdy okazało się, że kawkę to miałam dostać ja, a on zaplanował wizytę w sklepie Warhammer. A niech ma. Miękka jestem.


Kawkę polecam na 65 Cockburn Street w Southern Cross Cafee. Nie z uwagi na napój, ale na pyszne ciasta domowego wypieku. Jest kilka stoliczków na dworzu, można zażyć relaksu i pogapić się na ludzi. A jest ich pełno o tej porze roku, nacji wszelkiej. Wszędzie słychać mieszaninę języków włoski, japoński, hiszpański, a i nasz polski - turystyczny również. Lubię tak przygladać się ludziom czasami. Gdybym miała odwagę to wyciągnęłabym szkicownik i zaczęła ich rysować... ale nie mam 😎


Komentarze

Popularne posty