Assynt (1) - Achmelvich

 

Assynt

Wakacje w tym roku upłynęły nam w rytmie namiotowym. Lokalizacja to Szkocja, a konkretnie jej daleka północ, kraina tysiąca jezior i jeziorek. Tak naprawdę to nie wiem ile ich tam jest, ale dużo. Z naszymi Mazurami wiele wspólnego nie ma (poza wodą), ale też jest pięknie. Już od dawna chciałam tam pojechać, no i w tym roku się wydarzyło. 

Achmelvich

Zaparkowaliśmy na polu namiotowym pt. Shore Caravan Site. Zespół wrażeń po pokonaniu 300km trasy, w tym ostatnie 60 prawie cały czas jedną linią z mijankami - koniec świata. Ale taki  koniec świata, że się tam już zostać na zawsze chce. 


Dotarliśmy w każdym razie. Recepcja jest jednocześnie malutkim sklepem spożywczym (bezalkoholowym), ale za to ze świeżymi bułeczkami, bekonem i fasolą w puszce czyli artykułami pierwszej potrzeby. Obok recepcji jest pralnio-suszarnia (płatna), a za nimi pomieszczenie, które po godzinie 17 zamienia się w "Fish & Chips" czyli ryba, frytki i inne tego typu specjały.

Chłopaki wzięli się za rozstawianie namiotu (nowy, pierwsza dziewicza podróż), a ja usunęłam się, żeby nie być tego świadkiem. 
No, że tak powiem po francusku, ja pierdolę, jak tu ładnie!


Pogoda fantastyczna, ilość meszek "0"... ale wybrałam!
Rozbijanie namiotu przeciągnęło się, zgodnie z przewidywaniami (ale krew nie płynęła) więc zwiedzałam dalej. 
Camping położony jest na takim jakby cyplu, więc to jest widok na stronę zachodnią.


No dobra. Stoi. Dużo miejsca, na klamoty, a co najważniejsze, sypialnie zaciemniane. Berghaus Adhara 500. Kupiony w ostatniej chwili i jest dobrze. Dodatkowo, zmądrzałam wreszcie i zaopatrzyłam się w zatyczki do uszu. Kto nie nocował na polu namiotowym, ten nie zrozumie jakie to istotne. 

Resztę dnia spędziliśmy degustując się pogodą, plażą, okolicą, pulpetami w sosie pomidorowym i single malt. 

Dziecko odkryło gdzie znajduje się zmywalnia naczyń i toalety (na osobisty kluczyk). 

Z braku internetu, (a nie wspomniałam o tym? - internet niby jest, ale musisz stać albo przy sklepie, albo przy kibelku, żeby go złapać), dziecko wzięło się za malowanie figurek Warhammera. No jakoś trzeba przeżyć ten wyjazd ze starymi...


Budynek z kibelkami i prysznicami wydaje się mały, ale mimo, że pole nie miało wolnych miejsc, nigdy nie musiałam stać w kolejce pod prysznic czy na siku. Było ok. Jak ktoś lubi, żeby było pachnąco, to może się rozczarować, ale dla mnie było wystarczająco czysto. 
Jak widać na załączonym obrazku, przy toaletach jest miejsce na mycie naczyń, niestety tylko z zimną wodą, co bolało mnie bardziej niż, lekko przykurzony kibelek. Kto nie mył patelni po jajecznicy z bekonem w zimnej wodzie ten nie zrozumie.

W tym roku pojechaliśmy na bogato, bo z prądem. Okazało się, że całkiem bez sensu, bo lodówka (to był główny powód  zakupu prądu) ma wtyczkę tylko do gniazdka samochodowego, a żadnych innych urządzeń nie wzięliśmy. Tak więc prąd był, telefony super naładowane, a po internet do kibelka :) Za 5 dni zapłaciliśmy £130. 

No i chyba tyle o zakwaterowaniu. 
Jest pięknie. Naprawdę. Od namiotu, do morza z miękkim, białym piaskiem jest jakieś 50m. Byle nie padało.
Jutro deska!

A czy wspomniałam, że Achmelvich leży bardzo blisko trasy NC 500. co czyni je świetnym miejscem na bazę, z której można spokojnie odkrywać tą część świata... cdn.


***















Komentarze

Popularne posty